Czuwaj! W ramach zadania zawartego w mojej próbie na stopień instruktorski przewodnika: Przeczytam dwie książki o tematyce harcersko-instruktorskiej. Następnie napiszę artykuł dotyczący moich spostrzeżeń i czego nauczyłem się dzięki lekturze postanowiłem dokonać recenzji książki Aleksandra Kamińskiego pt. ZOŚKA I PARASOL OPOWIEŚĆ O NIEKTÓRYCH LUDZIACH I NIEKTÓRYCH AKCJACH DWÓCH BATALIONÓW HARCERSKICH. Na początku zaznaczam, że według mnie „recenzja” to za mocne słowo. Zapraszam Cię druhu i druhno do przeczytania tych kilkunastu zdań przedstawiających moje wrażenia z lektury tej książki. Przedstawię też, czy i czego nauczyłem się przez przeczytanie tak trudnego dzieła. Trudnego, bo ukazującego tragiczne losy młodych Polaków, którym niedane było wkroczyć w dorosłe życie w wolnej Polsce. Zamiast tego musieli walczyć o to by wyzwolić nasz kraj spod niemieckiego jarzma nazizmu. Wielu z nich walkę o wolność okupiło własnym życiem.

Pierwszym, co od razu zwróciło moją uwagą to sposób, w jaki przedstawiono bohaterów książki. Postacie pod żadnym pozorem nie są kreowana na nieskazitelne, kryształowe, którym obce jest zwątpienie lub strach. Ta książka zmusza nas do tego byśmy uświadomili sobie, że powstańcy warszawscy to byli zwykli ludzie, tacy jak ci, których każdego dnia mijamy na ulicach oraz tacy sami jak my. Z tą różnicą, że powstańcy warszawscy musieli każdego dnia walczyć o swoje bezpieczeństwo, zdrowie, życie.

 

Druhny i druhowie, zapewne wielu z Was kojarzy inną książkę Aleksandra Kamińskiego pt. „Kamienie na szaniec”, choćby dlatego, że utwór ten znajduje się na liście lektur szkolnych gimnazjum. Mimo tego, że ciąży nad nią fakt przymusu czytania, z racji bycia lekturą, to jednak z satysfakcją stwierdzam, że powieść ukazująca losy Szarych Szeregów i jego żołnierzy: Alka, Rudego i Zośki pozostaje chętnie czytana.

 

 „Zośka i Parasol” to niejako kontynuacja „Kamieni…”, tyle, że pokazująca dalsze losy walki harcerskich batalionów, już z innymi bohaterami na pierwszym planie i w mniej sfabularyzowany sposób. W dalszym ciągu jest to powieść, oparta na pamiętnikach, dziennikach i wspomnieniach mniej lub bardziej znanych bohaterów walki z nazistami. Opowieść zaczyna się w 1943 roku, tuż po wydarzeniach z „Kamieni…”, a kończy się wraz z zakończeniem Powstania Warszawskiego, którego plastyczny opis zajmuje większą cześć książki. Treść książki skupia się na ukazaniu codziennego życia ludzi w tak niecodziennych warunkach, pokazuje ich przemyślenia, rozważania, namiętności i zwykłe rozmowy, rysując w ten sposób przed oczami czytelnika wyrazisty obraz tamtych dni, gdzie każdy usiłuje zachować siłę i pogodę ducha mimo poczucia stałego zagrożenia.

 

Z jednej strony można mieć zastrzeżenia, co do prawdziwości dialogów i przemyśleń bohaterów, które teoretycznie bazują na prawdziwych zapiskach i pamiętnikach. Cała powieść naszpikowana jest aż do przesady patosem i podniosłością przemyśleń bohaterów. Pod żadnym pozorem jednak nie zarzucam autorowi kłamstwa: raczej myślę, że dokonał wymodelowania wypowiedzi. Poza tym Kamiński nie stroni od przywoływania obrazów nędzy i rozpaczy, ran i brudu; dowiadujemy się jakie wątpliwości mieli młodzi bojownicy o wolność, jak odnosili się do niechęci okazywanej im przez Warszawiaków – cywilów i poznajemy ich postawę wobec śmierci. Poważne rozmowy o narodzie, pracy u podstaw w niektórych momentach wydają się jednak przesadzone i sztuczne. Tym niemniej naprawdę wstrząsające była dla mnie lektura fragmentów gdzie druh, żołnierz, chłopak, który kilka stron temu kpiąco się uśmiechał strząsając z siebie myśl o niebezpieczeństwie, teraz stoi z nim twarzą w twarz. A nie trzeba długo czekać, wystarczy przeczytać kilka stron dalej by z poczuciem głębokiego smutku odkryć, że ten człowiek umiera. Prawdziwym szokiem jest dotarcie z lekturą do fragmentów opisujących piekło powstania warszawskiego. Czytając wróciłem pamięcią do tamtego chłopaka, który zginął przed powstaniem. I uderzyło mnie to jak bardzo śmierć każdego człowieka: cztero, dwudziesto, pięćdziesięcioletniego może się wydać powszednia. Jak śmierć jednostki tonie w śmierci tysięcy. Druhu i druhno: życzę nam wszystkim abyśmy nie zapomnieli o tych ludziach. Ludziach z krwi i kości, którzy tak jak my chodzili na zbiórki, śpiewali, śmiali się, tańczyli, pracowali.

Ofiara życia ukazanych w powieści postaci powinna zostać zachowana w naszej pamięci. Nieważne czy żołnierz, harcerz, sanitariuszka czy szary cywil: pamiętajmy o nich! W ten sposób ,w myśli zasady filozofa Horacego: Nie wszystek umrą.

 

Czy czegoś nauczyłem się dzięki lekturze tej książki? Niestety, nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć. Szanuję jednak tych, którzy walczyli i ginęli, za to, że nie zabrakło im chęci, odwagi i motywacji by walczyć o swój dom. A zatem podsumowując moje przemyślenia:

 

„Zośka i Parasol” stanowi swoisty pomnik dla tych, którzy  oddawali życie za Polskę, a których imiona zagubiły się w zawierusze dziejów. Osoby uczulone na patos i ton podniosły, patriotyczne przemyślenia niczym z poezji z podręczników do polskiego raczej nie znajdą radości w lekturze tej opowieści. Ci zaś, którym to nie przeszkadza, książka powinna się spodobać, choć bardziej jako sposób na poznanie mentalności Polaków doby okupacji niż jako źródło historyczne. Pamiętajmy, nie jest to książka przedstawiająca jakiekolwiek uporządkowane fakty, tylko zbiór epizodów z Warszawy pod „panowaniem” niemieckim. Absolutnie subiektywnie uważam jednak, że warto „Zośkę…” przeczytać, żeby nie zapomnieć o tych, którzy oddali życie za wyższą sprawę i nie oczekiwali niczego, poza wyzwoleniem kraju, a których imion nie znajdziemy w podręcznikach do historii.

 

Dziękuję, za lekturę mojego artykułu.

 

Czuwaj, druh Karol Grąbczewski HO

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *